Red Dead Redemption 2 nie szczędzi nikogo, czyli jak zmarnować życie czesząc konia
Wiadomo, że gry uzależniają i izolują. Uwaga więc na Red Dead Redemption 2! Jego arsenał pobocznych aktywności niejednego na dobre usunie z realnego życia. A my, w przededniu premiery rockstarowego hitu, ostrzegamy przed tymi toksycznymi drobiazgami.
- rewelacyjny otwarty świat,; - fenomenalny westernowy klimat,; - wciągająca fabuła,; - barwne i wyraziste postacie,; - mnóstwo zadań i aktywności pobocznych,; - malownicza grafika i świetna oprawa dźwiękowa,; - satysfakcjonujące i dynamiczne strzelaniny,; - wysoki poziom realizmu...
Minusy...który z rzadka zaskakuje oderwanymi od rzeczywistości rozwiązaniami,; - wolne tempo rozgrywki nie każdemu przypadnie do gustu,; - sporadyczne błędy uprzykrzające rozgrywkę,; - niekiedy sterowanie bywa dość dziwaczne.
Drugie życie z Red Dead Redemption 2
W pewnym sitcomie głównego bohatera, grającego w Red Dead Redemption, zapytano, czemu nie wykonuje misji, a jedynie chodzi bezsensownie po westernowych miasteczkach. Odpowiedział: „Przyda mi się spacer”. Tak, tak, można się z tego śmiać, ale ten żart łapie diabła z Rockstar Games za rogi i obnaża jego przebiegłość. W końcu ten gamingowy czart niejednego Bogu ducha winnego młodzieńca wrzucił do kotła z napisem GTA V i już nigdy nie wypuścił. Produkcje tego studia tak mają, że wciągają bez reszty.
Medycyna jest bezsilna, bo oto młodzi, zdrowi ludzie wcielają się w Trevora i grają godzinami w tenisa, zamiast wyrastać na porządnych obywateli. Żeby chociaż robili misje wątku głównego – tam przynajmniej jest jakaś historia, która, po Bożemu, ma wstęp, rozwinięcie i zakończenie... Ale nie, oni grają w nikomu niepotrzebne mini-gierki!
No dobrze, ale GTA V czy pierwsze Red Dead Redemption to tak naprawdę pikuś w porównaniu z tą wylęgarnią bezużytecznych aktywności, jaką ma być Red Dead Redemption 2. Chyba jeszcze nigdy żadna produkcja nie oferowała nam tyle w gruncie rzeczy durnych i doskonale zbędnych rozrywek, co prequel westernowej piaskownicy Rockstara. I chyba właśnie dlatego nie możemy się już doczekać, jak przy tych wszystkich duperelach spędzimy solidny kawał naszego życia.
Pogadaj z koniem, umyj chłopa, obraź pannę i spasuj
Co sprawia, że świat gry zdaje nam się realniejszy od tego rzeczywistego? Ładne krajobrazy? No dobra, też. Ale przede wszystkim ludzie… I konie. Przewrotnie zacznijmy od tych ostatnich, bo w końcu dla rewolwerowca jego wierzchowiec to podstawa. Jak pisał poeta, „kiedy kowboj nie ma konia, nie wie, po co żyje, po co jest”. Dlatego właśnie w kontekście tych pięknych zwierząt twórcy Red Dead Redemption zastawiają na nas jedne z wielu sideł, w które próbują złapać nasz bezcenny czas.
Shadow of the Colossus zasłynął z tego, że główny bohater (bez zoofilnych podtekstów) brata się z koniem. Jednak nawet ta produkcja nie umywa się do tego, co czeka nas w nadciągającym hicie Rockstar Games. Jak obiecują zwiastuny, żeby ujarzmić rumaka i uczynić z niego naszego najlepszego przyjaciela, będziemy musieli podjąć się nie lada wysiłku, jakim jest, dajmy na to, czesanie naszego konia.
Tak, tak, trzeba będzie spędzić trochę czasu ze zwierzakiem, żeby stał się posłuszny podczas strzelaniny, napadu na pociąg czy dyliżans. Sprawa nie wygląda tak łatwo, jak z Płotką, która przybiega na każde gwizdnięcie Geralta.
Wierzchowce z Red Dead Redemption 2 są znacznie bardziej kapryśne. A jak gdyby i tego było mało, gatunków rumaków jest kilka i każdy z nich ma posiadać swoje unikalne cechy. Rączy arab nie sprawdzi się więc w niektórych sytuacjach tak dobrze, jak muskularny koń pociągowy.
Jeśli więc posiadamy realnego czworonoga pod postacią czy to psa, czy kota, czy chomika, będziemy chyba musieli powiedzieć mu „Adieu!” w dniu premiery Red Dead Redemption 2, bo oto czeka na nas nowy ulubieniec. Wirtualny, ale i równie wymagający.
No dobrze, załóżmy jednak, że uda się nam już oswoić westernowy odpowiednik Płotki i ruszymy na nim w świat. Co dalej? Nudna jazda z punktu A do punktu B. Ależ skąd! Starczy, że z naprzeciwka nadjedzie nieznajomy jeździec, a my już staniemy przed wyborem, czy przejechać obojętnie, czy serdecznie go pozdrowić. Niby to tylko kwestia dobrego wychowania, ale kto to wie! W końcu w Red Dead Redemption 2 każda akcja ma powodować reakcję. To co, gotowi na przejażdżkę, żeby pokazać światu towarzyską stronę naszego bohatera?
Inna rzecz, że nie każdy musi być mistrzem savoir vivre’u. Zresztą, nadchodzący western Rockstara wcale tego od nas nie wymaga. Zamiast tego, otrzymujemy wybór, czy napotkanego kowboja pozdrowić, czy może obrazić. Załagodzić drażliwą sytuację czy przeciwnie – sięgnąć do olster?
A skoro już o tych ostatnich mowa, nie o samego konia trzeba dbać. Warto też zapewnić mu odpowiednie siodło i wystarać się o pojemne juki. Czyli oporządzania wierzchowca ciąg dalszy… Niech was szlag, panowie z Rockstara! Noce przy konsoli upłyną chyba zbyt szybko!
No, i skąd wziąć pieniądze na ten koński ekwipunek? Pewnie co nieco dostaniemy za wypełnione misje, ale kto by tam przejmował się zadaniami fabularnymi, kiedy tyle jest alternatywnych sposobów na gromadzenie kapitału. Jeśli ktoś ma tupet, to zakradnie się do domu niewinnego osadnika z prerii i świśnie mu dobytek życia. Można też zdecydować się na wyegzekwowanie długów, choć komornicza robota niekoniecznie musi iść w parze z prawem. A co, jeśli ktoś będzie chciał postąpić uczciwiej?
Zawsze pozostaje hazard! Czy może być coś lepszego, niż partyjka pokera w oświetlonym lampami naftowymi saloonie? Co, co, kto powiedział „Gwint”? Fakt, Rockstar w kwestii karcianej mini-gierki posiada silną konkurencję pod postacią Wiedźmina 3. Ale z drugiej strony… Chyba nie bez powodu poker od blisko dwóch stuleci pozostaje jedną z najpopularniejszych gier karcianych.
Jeśli jeszcze do tego dane nam będzie przy niej kantować… Tego na razie nie wiadomo, ale w ten sposób Rockstar mógłby wpompować w nasze żyły sporą dawkę adrenaliny. Zorientują się, że w talii jest pięć asów czy nie? Już chwycić za spluwę i odstrzelić szulerowi rękę lub nogę (bo odpadające pojedynczo kończyny też mają się pojawić w Red Dead Redemption 2) czy jeszcze zachowywać, nomen omen, pokerową twarz?
Tyle wrażeń, tyle trudu, można będzie zapewne wylać hektolitry potu przy tych wszystkich pobocznych atrakcjach. Na domiar złego nie starczy, że sami weźmiemy prysznic. Trzeba jeszcze zadbać o głównego bohatera. Tak, tak, ten też będzie zatruwał świat Red Dead Redemption 2 swojskim fetorem, o ile nie wrzucimy go do balii z wodą i porządnie nie wyszorujemy. Bądź nie sięgniemy do sakiewki, żeby opłacić dziewczynę, która sumiennie się tym zajmie.
Mówi się, że Kingdom Come: Deliverance podobnymi drobiazgami zrujnowało dynamikę rozgrywki. Wydaje się jednak, że Rockstar Games nie zamierza pozostać za nimi daleko w tyle. Bo oprócz higieny osobistej naszego kowboja, przyjdzie nam też zadbać o jego zarost (widać, nie tylko Geraltowi rośnie broda), a przede wszystkim o ubranie. Ubranie? No tak, myślicie, że starczy podejść do szafy i założyć pierwszy lepszy ciuch? Twórcy Red Dead Redemption 2 zapowiadają, że wybór będzie znacznie większy.
A to może oznaczać tylko jedno – zwolnienie z pracy, koniec obiecującego związku z kobietą życia, dziecko głodne, kot nieszczęśliwy, rodzice zawiedzeni… Strzeżcie się! Strzeżcie się tego diabła w kowbojskim przebraniu, który będzie podsuwał Wam coraz to nowe drobiazgi, byle tylko uwięzić w wirtualnym świecie. I co gorsza, ma niezłe szanse na sukces.
Zwłaszcza, że plotki mówią też o pucowaniu wyciorem rewolwerów i karabinów, a pewnie też na przygodne romanse znajdzie się miejsce w Red Dead Redemption 2. W końcu 100 GB potrzebnych na dysku (tak, tak, dobrze czytacie! 100GB!) to sporo przestrzeni na różnorakie atrakcje. Miejmy nadzieję, że chociaż niektóre z tych doniesień to bujdy, bo inaczej nie tylko trudno będzie oderwać się od konsoli, ale i wrócić na główny szlak fabuły.
Przepraszam, którędy do końca tej gry?
Załóżmy jednak, że jesteśmy uparci. Nie, nie damy się zwieść bezdrożom świata Red Dead Redemption 2! Będziemy gnać od znacznika do znacznika po to tylko by poznać historię Arthura Morgana. Od znacznika do znacznika? Czy aby? No właśnie, i w tym miejscu Rockstar Games szykuje dla nas dodatkową atrakcję, która może wyciąć kolejnych kilka, a może i kilkanaście godzin z naszego życiorysu.
Otóż, dla ambitnych – jak wieść gminna niesie – przygotowano możliwość wyłączenia mini-mapy i kierowania się jedynie wskazówkami podanymi przez napotkane postaci. Jak to będzie wyglądało w praktyce? Na razie można jedynie zgadywać. „Na rozdrożu skręć na północ, przez mokradła, miniesz dwie chaty, skręcisz za kapliczką i tam będzie na ciebie czekał gang, który sprzeda ci konia za parę dolców”.
No dobrze, nic tylko pokonać tę trasę. Pobłądzimy to pobłądzimy, ale na tym dylematy się kończą. Niezupełnie! Musimy przecież jeszcze wybrać, czy decydujemy się na widok trzecioosobowy czy pierwszoosobowy. A może dwukrotnie przejdziemy daną misję – żeby przekonać się na własnej skórze, który sposób wirtualnej narracji bardziej nam odpowiada.
Nie, nie, nie! Nie pozwólmy, żeby te wybory nas przerosły! Wykonajmy wreszcie powierzone zadanie, wróćmy do obozu i ruszajmy dalej… Ale jak tu ruszać dalej, kiedy w bazie wypadowej towarzyszy Morgana czekają na nas gry, zabawy, tańce, opowieści przy ognisku. No i co, dacie radę odmówić kompanowi, kiedy ten będzie Was kusił anegdotą o napadzie na bank? Nie usiądziecie obok niego i nie doczekacie do pointy?
A czy taka historyjka nie zasługuje na zapłatę? Oczywiście, że tak! Skóra z niedźwiedzia? Czemu nie! Dalej więc w las, wytropić grubego zwierza, ustrzelić go z łuku, obedrzeć ze skóry… A w zasadzie dlaczego się ograniczać i tak wcześnie kończyć polowanie, skoro gatunków zwierząt w świecie Red Dead Redemption 2 ma być koło 200? Dalej więc na kolejne łowy! Zaraz, zaraz, czy to już świta? Ale w świecie gry czy w „realu”? Szef dzwoni z pytaniem, czemu nie ma Was w pracy?
Jak to dlaczego? Przecież poluję na cholernego niedźwiedzia! To chyba trzeba uszanować! I niech nikt nie próbuje nam wmówić, że przedzieranie się przez zaśnieżone łańcuchy górskie nie jest ciężką pracą. Zwłaszcza, że trzeba od czasu do czasu przystanąć i sprawdzić, czy faktycznie końskie przyrodzenie kurczy się na mrozie. Tak – właśnie taki poziom szczegółowości obiecuje nam Rockstar Games. Zmienny rozmiar genitaliów rumaka i… a jakżeby inaczej! Regularną defekację tego ostatniego. Jak widać, diabeł faktycznie tkwi w szczegółach i ma z tego obrzydliwą uciechę.
W stronę wschodzącego słońca
Do premiery Red Dead Redemption 2 zostało jeszcze kilkanaście dni. Wykorzystajmy ten czas mądrze. Pożegnajmy się z rodziną, wypijmy ostatnie piwo z przyjaciółmi, wytłumaczmy psu, czemu nie będziemy mieli czasu go karmić, powiedzmy dzieciom, jak bardzo je kochamy.
Zróbmy to wszystko, zanim na horyzoncie zajaśnieje olbrzymie słońce Red Dead Redemption 2 i zwabi nas na whiskey do saloonu, każe nam walczyć z aligatorami i rozpruwać bankowe kasy. Bo jeśli zapowiedzi Rockstar Games znajdą pokrycie w faktach, ich hit rodem z Dzikiego Zachodu na zawsze zrujnuje nam życie. I wszystko wskazuje na to, że zrobi to w najprzyjemniejszy z możliwych sposobów.
Komentarze
10Pamiętam jak w podstawówce na biologii padło pytanie co się dzieje z naszym sprzętem jak jest zimno? I tylko jeden kumpel wiedział. W sali konsternacja 'skąd on to do licha wie?!' XD Wtedy jeszcze hormony nie szalały to nikt się takim sprawom nie przyglądał, ważniejsze było żeby nie dostać ochrzanu za zdarte opony w bmx-ie itp. :)
Bo miłośnicy RDR kochają grę również za te mikro-działania. To jest sandboks, który "żyje" dzięki takim rozwiązaniem jak polowanie, łowienie ryb czy interakcje z NPCami. Narzekanie na to, to jak biadolenie że w CoD trzeba... ciągle strzelać!
A Sheldon z Big Bang Theory spacerował po RDR bo był aspołecznym ekscentrykiem od urodzenia. Tym raczej nie zarazi nas RDR2 :P